0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Nadszedł nowy rok i wraz z nim wielu z Nas podjęło postanowienia noworoczne. Pełni nadziei i motywacji spoglądamy w przyszłość, która otwiera przed nami nowy rozdział. Mamy poczucie, że ta nowa niezapisana jeszcze karta w jakiś sposób będzie sprzyjała w realizacji naszych celów, a dotychczasowe opory łatwiej będzie pokonać.

I w tym miejscu żywot postanowień noworocznych części z nas odchodzi śmiercią naturalną, nie manifestując się nigdy poprzez jakiekolwiek realne działania. A kiedy damy jeszcze jeden krok wstecz okaże się, że nigdy nawet nie przyjęły formy jakiegokolwiek planu działania.

Pozostała część z nas planuje, lecz nie ma siły i zasobów aby zrealizować swoje plany.

Najistotniejsze jednak jest to, że są wśród nas też tacy, którzy docierają do celu. Od czego więc to zależy? Jak realizować postanowienia z przyjemnością i skutecznie?

Co mogę z tym zrobić?

Podejdź do zmiany świadomie. Jeśli odpowiednio się do niej przygotujesz i zaplanujesz, doświadczysz jej w lekkości i radości.

  1. Na samym początku dobrze byłoby się zastanowić, czy przełom roku to dla Ciebie korzystny moment na podejmowanie zmian. I nie twierdze, że tak nie jest. Warto jednak się temu przyjrzeć i zaplanować odpowiednio ten moment tak, aby zadanie sobie ułatwić, zamiast demotywować się trudami walki.

    Jeżeli dopiero co przeszedłeś jakąś zmianę, trudny okres w życiu, może był to czas zwyczajnie wytężonej pracy może się okazać, że spożytkowałeś sporą ilość swoich zasobów energii, cierpliwości, zdrowia, że na ten moment najlepsze co możesz zrobić to odpocząć i zapewnić sobie niczym nie zmącony spokój w poczuciu bezpieczeństwa i stabilizacji. Aby podejmować jakiekolwiek zmiany, dobrze jest zgromadzić zapas zasobów – czy to energii, czy finansów, czy zdrowia który spożytkujesz podczas swojego działania. Jeśli zdecydujesz się na zmianę, będziesz potrzebował tyle zasobów energetycznych ile pożytkujesz na co dzień, aby funkcjonować plus zapas który zasili działania związane z podejmowaną zmianą. Weź więc głęboki oddech i zbierz siły.
  2. Warto także zastanowić się co motywuje Cię do podjęcia postanowienia. Jest to bardzo istotne, ponieważ będzie paliwem dla podtrzymania Twojej motywacji podczas całego procesu, w chwilach zwątpienia i kiedy poczujesz, że brakuje Ci sił. Najlepszą motywację dają zawsze cele wynikające z Twoich własnych, wewnętrznych, szczerych przekonań, które masz w swoim poczuciu – tych które płyną z serca i tego co czujesz, a nie z głowy i tego co myślisz, że powinno być lub co uważają inni ludzie. Twoje cele powinny być oparte o Twoje własne przekonania, Twoją hierarchie wartości i wypływające z Ciebie potrzeby. Takiego paliwa nigdy nie zbraknie, bez względu na to, jak długo będzie trwała Twoja podróż.
  3. Cel do którego dążysz powinien być sformułowany w pozytywny sposób, aby kiedy o nim pomyślisz wyrastały Ci skrzydła a nie przygniatał ciężar życia. Twoja motywacja nie powinna być oparta na chęci uniknięcia czegoś lub negatywnych emocjach, czy przekonaniach. Nie podejmuj postanowień na bazie lęku, gniewu, chęci zemsty, zazdrości, chęci udowodnienia czegokolwiek komukolwiek – nawet sobie samemu.
  4. Stwórz i utrzymuj w umyśle i w sercu pozytywny obraz którego oczekujesz – używaj go jako kompasu. Określ jak będzie, kiedy już cel zostanie osiągnięty – wyobraź to sobie i określ:
    Co teraz czujesz?
    Co teraz myślisz o sobie?
    Czego się spodziewasz?
    Jak teraz reagują na Ciebie inni?
    Jak wygląda Twoje życie?
  5. Określ – Jakie korzyści przyniesie Ci Twoja zmiana?
  6. Twoje ego we współpracy z tym, co wyprawia bez Twojej wiedzy podświadomość czując się panami na włościach w poważaniu mają to, co Ty określasz świadomie jako swoje cele. (Nasz uwaga ma zbyt małe moce przerobowe, aby ogarnąć ogrom procesów które pracują w naszej psychice – stosuje więc automatyzacje i korzysta z dużo szerszego panelu pracy jaki daje podświadomość). Ponieważ w tle naszego aparatu psychicznego często pracuje mnóstwo przekonań i emocji, z których nie zdajemy sobie sprawy dobrze jest zawczasu przyjrzeć się, czy któreś z nich nie stoją w sprzeczności z Twoim celem. Aby zdekonspirować tę część swojego ego, które może zastosować auto-sabotaż, zanim zaczniesz działać zastanów się i określ:
    Z czego rezygnujesz wprowadzając tę zmianę?
    Jak się z tym czujesz?
    Czy jesteś na to gotowy?
    Czego mógłbyś się obawiać po wprowadzeniu swojego postanowienia w życie?
    W jaki sposób poradzisz sobie, kiedy zdarzy się to, czego się obawiasz?
  7. Określiłeś już odpowiedni moment, masz już dobrze zmotywowany cel i zdekonspirowałeś blokady? Teraz rozpisz plan działania poprzez konkretne namacalne przedsięwzięcia, które można ocenić jako zrealizowane lub nie. Określ im konkretne daty. Zacznij od pierwszego najmniejszego kroku, który należy wykonać. Np. Cel – Ważę 60kg. Plan: Najbliższy poniedziałek – umawiam wizytę u dietetyka.
  8. Ważne: Od momentu podjęcia postanowienia daj sobie maksymalnie 3 doby na wykonanie pierwszego kroku. Jak pokazują badania, postanowienie ma największe szanse realizacji, kiedy ludzie rozpoczynają działania najpóźniej w 3 dobie od podjęcia decyzji.
  9. Aby podświadomość przyjęła nowy stan rzeczy, algorytm działania, nową normę potrzeba minimum 21 dni nieprzerwanego działania, czy funkcjonowania zgodnie z nowym algorytmem.
  10. Bądź przygotowany na to, że proces zmian jest sinusoidą i z reguły polega na tym, że coraz częściej działamy zgodnie z nowym postanowieniem, a rzadziej ze starym przyzwyczajeniem. Nie oczekuje od siebie, że z dnia na dzień już nigdy nie powrócisz do starego sposobu działania. To może okazać się nierealne i niepotrzebnie zdemotywuje Cię do dalszego działania. Daj sobie na to zgodę i popatrz na siebie z miłością i zrozumieniem.

Z całego serca życzę Ci powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki.

A może masz jakieś własne sprawdzone sposoby i wskazówki, którymi mógłbyś podzielić się z Nami? Daj znać w komentarzu.

Chyba każdy z Nas doświadczył w życiu jałowych dyskusji, w których mamy wrażenie uderzania głową o ścianę, a jedyną konsekwencją wymiany zdań są podniesione emocje i dyskomfort pozostający po nadszarpniętej, a czasami zniszczonej relacji. Niestety zdecydowana większość takich sytuacji dotyczy relacji z osobami nam najbliższymi, na których przecież najbardziej nam zależy. Mamy wrażenie, że w pewnym momencie stajemy przed wyborem: nasza racja lub relacja. Kto powiedział, że musimy wybierać?

Przyjrzyjmy się temu, co zadziewa się w takiej klasycznej sytuacji wymiany zdań, kiedy narasta konflikt. Na pewnym etapie rozmowy, kiedy nie akceptujemy stanowiska jakie przyjmuje nasz rozmówca często pojawiającymi się zwrotami są: bo Ty zawsze, bo Ty nigdy, Ty jak zwykle, bo Ty jesteś…

Na początek dobrze jest zdać sobie sprawę z tego, że samo arbitralne stwierdzenie, że coś występuje zawsze, nigdy itp. mija się z prawdą, jest to sytuacja bardzo mało prawdopodobna, a z naszej strony użycie słowa „Zawsze” stanowi hiperbolę i służy podkreśleniu faktu, że obserwujemy dane zjawisko w naszej ocenie dość często. U współrozmówcy taki komunikat w sposób zrozumiały budzi sprzeciw, dlatego warto posługiwać się w rozmowie konkretami np. w tym tygodniu 3 razy.

Tak sformułowany komunikat – tzn. wyhiperbolizowany oraz bezpośrednio odnoszący się do osoby naszego współorozmówcy, oceniający go w sposób negatywny powoduje, że dana osoba czuje się atakowana, więc naturalna konsekwencją jest jego postawa obronna – zaczyna się bronić, często także poprzez atak.

W takiej wymianie zdań niestety nie ma mowy o utrzymaniu jakiejkolwiek komunikacji, relacji. Rozmówca już kompletnie nie przykłada wagi do treści tego co chcesz mu przekazać, ponieważ w pierwszej kolejności będzie zajęty obroną własnego ja, a sprawę jeszcze dodatkowo komplikują eskalujące emocje. Tak więc, jeśli Twoim celem było, aby pokazać współrozmówcy że Twój punkt widzenia sprawy jest z goła inny, niestety nie tędy droga. Teraz nie przyjmie on już bezkrytycznie żadnego przedstawianego przez Ciebie argumentu, a nawet bardzo prawdopodobne, że będzie z góry odrzucał jego słuszność.

Tak naprawdę, może przekazać drugiej osobie co zechcesz, ale skuteczność tego przekazu będzie zależała od jej formy, czyli od tego w jaki sposób sformułujesz to, co chcesz przekazać, w jakie słowa ubierzesz swoje myśli.

Myślisz, że to nie takie proste? Głowa do góry, mam dla Ciebie gotowca 😀 Prosty schemat, który zachęcam Cię, abyś przetestował.

Ten sposób to tzw. Komunikat Ja. Polega on na tym, że mówimy o sobie, a nie o drugiej osobie oraz mówimy o faktach, wydarzeniach, sytuacjach nie oceniając ludzi.

Wygląda to tak: „JA; myślę, chcę, czuję, zamierzam… KIEDY TY; robisz, mówisz…”

Np. „Trudno mi pozbierać myśli, kiedy podnosisz głos”

Brzmi zdecydowanie lepiej niż „Zamknij się wreszcie” prawda? lub „Uspokój się!” Czy widziałeś kiedykolwiek, aby ktokolwiek uspokoił się po usłyszeniu komendy „uspokój się”? Ja nie. Trudno dyskutować z tym faktem, bo to przecież Twoja reakcja, subiektywna emocja, myśl… Dana osoba nie jest też bezpośrednio atakowana, więc nie przechodzicie w tryb walki ze sobą nawzajem i współrozmówca dopiero teraz masz szanse usłyszeć treść Twojego przekazu.

To jednak jeszcze nie wszystko, nie załatwia nam sprawy, ponieważ ten komunikat nie jest pełny tzn. nie zawiera pewnej bardzo ważnej informacji, a mianowicie naszej intencji. O co chodzi z tą intencją? Otóż, każdy kierowany do nas komunikat w sposób naturalny, automatyczny, a często nawet nieświadomy oceniamy pod kontem intencji rozmówcy, co on miał na myśli, co chciał przez to powiedzieć, zyskać, załatwić? Dosłownie wypowiedziane słowa to jedno, a przekaz jaki ze sobą niosą to coś zupełnie innego – jest on wynikiem oceny kontekstu, nadawcy, sposobu w jaki nad komunikat.. itd. Dzięki temu słowa „Ty głupku” w zależności od tego przez kogo, w jakich okolicznościach i w jaki sposób zostały wypowiedziane, możemy zinterpretować jako obraźliwe lub jako pobłażliwie żartobliwe.

Wyobraź sobie sytuację, której pasażer do kierowcy samochodu krzyczy „Uważaj! Czerwone światło!”. Z reguły takie sytuacje zdecydowanie podnoszą emocje kierowcy. Dlaczego? Teoretycznie pasażer nie powiedział nic złego, ani obraźliwego. Dzieje się tak właśnie z powodu naszej interpretacji intencji komunikatu jaki został do nas skierowany. Pełny komunikat zawiera cztery rodzaje informacji: obserwacje, myśli, uczucia, potrzeby. W przedstawionej tutaj sytuacji komunikat wyglądałby następująco:

Słowa „Uważaj czerwone światło!”
Obserwacja: „Nie widzisz tego”,
Myśl „Nie ufam Ci”,
Uczucie „Chce przejąć kontrolę”,
Potrzeba „Bezpieczeństwo, chcę abyś jechał wolniej”

Nie ma co dziwić się kierowcy, że denerwuje się kiedy jego umiejętności są oceniane negatywnie, są podważane.

W związku z tym warto w swoim komunikacie zawierać od razu informacje o swojej intencji, rozwiązanie sprawy tak, aby rozmówca nie musiał się jej domyślać.

„Kiedy jakiś warunek, coś nastąpi, to wtedy rozwiązanie, to czego oczekuje…”
„Potrzebuje tego”

Np. „Kiedy dasz mi chwilę czasu do namysłu, na pewno dam Ci odpowiedź której oczekujesz” lub „Potrzebuję teraz chwili ciszy do namysłu”

Mamy więc nasz końcowy komunikat: „Trudno mi pozbierać myśli, kiedy podnosisz głos. Jeśli dasz mi chwilę czasu do namysłu, na pewno dam Ci odpowiedź której oczekujesz”.

Gorąco polecam Ci ten sposób formułowania komunikatów, co może na początku wymagać dużego skupienia i wysiłku zanim wejdzie w nawyk lecz biorąc pod uwagę wartość relacji jakie budujemy z najbliższymi nam osobami taki sposób rozmowy staje się na wagę złota.

Proszę wypróbuj i daj znać w komentarzu jak Ci poszło i jak oceniasz wartość i użyteczność komunikatu Ja.

Pomimo, że spędzamy ze sobą samym teoretycznie 100% swojego życia, jaką część tego czasu tak naprawdę utrzymujemy kontakt z samym sobą, jesteśmy obecni w sobie i przy sobie, w bliskości i intymności ze swoimi doświadczeniami, doznaniami, emocjami, potrzebami? To pytanie, które każdy z Nas powinien sobie zadać.

Dlaczego to istotne? Kontakt z samym sobą, ze swoimi doświadczeniami, emocjami, doznaniami jest szalenie istotny dla utrzymania zdrowia i równowagi psychicznej oraz fizycznej. Będąc uważnym na siebie samego otrzymujemy niezwykle ważne informacje dotyczącego tego czy mamy się dobrze, czy jednak powinniśmy zmienić coś w swoim zachowaniu, o wszelakich zagrożeniach, potrzebach i tym, co jest na dany moment dla Nas najistotniejsze, co stanowi priorytet.

Nasze ciała to nasi najlepsi przyjaciele – nieustannie przekazują Nam informacje nie tylko o stanie zdrowia fizycznego, ale także cudownie odzwierciedlają to, co dzieje w sferze naszych emocji. Każda emocja bowiem jest wzorcem charakterystycznych zmian fizjologicznych zachodzących w naszym organizmie. Wstyd oblewa policzki rumieńcem, ekscytacja przyśpiesza bicie serca, a strach jeży włosy na karku i poszerza źrenice w oczach. To cudowna skarbnica wiedzy z której zachęcam Cię, abyś czerpał garściami. Tak, Twoje ciało jest cudownym narzędziem, dzięki któremu i poprzez które możesz realizować cudowne „rzeczy” na planie fizycznym. Każda choroba jest informacją o tym, co dzieje się w Twojej głowie i sercu – ciało jest naszym osobistym tłumaczem Nas samych, jakkolwiek egzotycznie by to nie brzmiało 😀 Możesz Mu zaufać bo przecież Ty i Twoje ciało „jedziecie razem na tym samym wózku”. Jeśli Tobie będzie dobrze, to i jemu.

Aby rzeczywiście móc utrzymać uważność na Sobie, swoim wnętrzu i ciele niezbędna jest przestrzeń w której możemy tego dokonać – czas w którym nie jesteśmy zajęci niczym innym – czas wyrzucenie z głowy, odłożenia chwilowo na bok wszystkich innych spraw, które dzieją się lub dziać będą dookoła. Pojemność naszej uwagi – pamięć operacyjna jest bardzo ograniczona. Świadomie utrzymujemy w pamięci roboczej bardzo niewielką ilość danych jednocześnie. Chociaż może wydawać nam się, że jesteśmy często zajęci kilkom rzeczami na raz, w rzeczywistości druga i kolejne czynności wykonujemy wtedy na „autopilocie”. Z tego powodu aby móc utrzymać rzeczywistą uwagę na sobie wymaga ona zrobienia pustej przestrzeni w głowie, myślach na doznania które w tym czasie będziemy obserwować i odbierać ze swojego wnętrza. Skupienie na bodźcach zewnętrznych przychodzi nam z łatwością, za to wglądanie do wnętrza wymaga nieraz ćwiczenia i nabycia wprawy. W tym miejscu polecam gorąco i serdecznie praktyki medytacyjne – możesz wybierać z wielości różnych technik, aby stosować optymalną dla siebie.

Tak więc aby w ogóle mogło dojść do spotkania się ze sobą samym potrzebna jest na to uprzątnięta przestrzeń w głowie. Co więc robimy?

Wysyłamy swój rozum i swoje ego na spacer, dajemy mu urlop. W szacunku dziękujemy im za ogrom intensywnej, wytężonej pracy na naszą rzecz i kierujemy na odpoczynek do odwołania. Rozum i ego – dwaj przyjaciele – zapewne będą się bronić – zaiste to pracoholicy. Z reguły udzielają nam porad i prognoz nawet nieproszeni, oceniają i wartościują wszystko i wszystkich nie pytani o zdanie, przez co robi się bałagan, w głowie niekoniecznie panuje porządek. Rozum i Ego chcą czuć się potrzebni i ważni, jednak ich pracoholizm potrafi doprowadzić do przestymulowania układu nerwowego, ruminacji, nadmiaru nękających Nas emocji i myśli, przez co utrzymanie równowagi psychicznej i higieny psychicznej staje się trudne.

CO MOGĘ Z TYM ZROBIĆ?

  1. Regularnie wysyłaj na urlop rozum i ego – niech tyle nie gderają Ci nad głową, aby nie zagłuszali Ciebie samego.
  2. Niech będą dla Ciebie wsparciem, a nie krytykiem i dystraktorem. Wzywaj ich jako doradców (a nie wyrocznie) kiedy sam zadecydujesz, kiedy ocenisz że wymaga tego sytuacja.
  3. Proszę sięgnij teraz pamięcią wstecz:
    • Jak często mielisz te same natarczywe myśli o tym co było lub co będzie, z których ostatecznie nic nie wynika?
    • Jak często zaśmiecasz głowę informacjami z internetu, telewizji, życia innych ludzi których nigdy nie wykorzystasz w żaden konstruktywny sposób?
    • Ile czasu spędzasz w ciągu dnia sam na sam bez smartfona, tv, dzieci, pracy, planowania… itd.
    • I chyba najważniejsze pytanie, od którego powinniśmy zacząć: Na którym miejscu w hierarchii Twoich wartości stawiasz sam Siebie? Czy jesteś dla Siebie Kimś ważnym i wartym uwagi?
    • Jaka jest Twoja relacja z samym Sobą? Być może dawno ze sobą nie rozmawiałeś i dlatego uciekasz od tego kontaktu?
    • Czy jest coś co chciałbyś sobie powiedzieć? Za co chciałbyś sobie podziękować, okazać uznanie, przeprosić, wybaczyć sobie…
  4. Przytul dziś tę małą wersje siebie małą Małgosie, Kasie, Marcina, Tomka prosto do serca. Wypuść empatię, miłość i troskę. Przyglądaj się co dzień jak mały Jaś reaguje na decyzje dużego Jana i dbaj o jego komfort. Niech będzie szczęśliwy u Twojego boku.

Do napisania tego wpisu skłoniło mnie odsłuchanie nagrania z przemówienia pewnej osoby (celowo nie podaje czyje), która chcąc wesprzeć słuchaczy, w tym przypadku kobiety, starała się wskazać, jak mogą one budować poczucie własnej wartości. Zaproponowanym sposobem było uświadomienie sobie własnych zalet, takich jak: uroda, dobry partner czy fakt realizacji się w roli matki, jako kogoś niezastąpionego.

Co się stanie, kiedy uzależnisz swoje poczucie własnej wartości od czynników zewnętrznych? Zawsze znajdziesz kogoś ładniejszego, mądrzejszego, bogatszego itd. Jeśli umiejscowisz podstawy swojej egzystencji na zewnątrz siebie, pojawia się bezsilność, lęk, obawa przed tym, że w każdej chwili ktoś lub coś może Cię ich pozbawić. W takim świecie inni ludzie stają się zagrożeniem, zamiast być dla nas wsparciem. Każda chwila niesie ze sobą obawę o następny dzień. Pojawia się frustracja i złość, bo zewnętrzne czynniki posiadają swoją ograniczoną formę i wyraz w związku z czym są ograniczone lub nietrwałe. Nie istnieje też jasna granica poza którą posiadamy to coś w ilości, którą możemy określić jako wystarczającą i ostateczną, nigdy nie mamy dosyć, nie pojawia się poczucie pełni, spełnienia i wewnętrznego spokoju.

Oto komunikat, który chcę abyś usłyszał/a, zapamiętał/a, poczuł/a:

Jesteś wartością samą w sobie. Jesteś wartościowy, co wynika z samego faktu Twojego istnienia, Twojego człowieczeństwa.

Co przez to rozumiemy? Jesteś wartościowy to znaczy, że jesteś godny, zasługujesz na miłość, szacunek, doświadczanie obfitości, piękna, dobra itd.

Twoja wartość nigdy nie była, nie jest i nie będzie warunkowa tj. uzależniona od jakichkolwiek zewnętrznych warunków, czy Twoich przymiotów. Jesteś wartościowy tak samo jak każdy inny człowiek i tak samo w każdej chwili. Kiedy nie wyglądasz zbyt dobrze, kiedy się pomylisz, czy popełnisz błąd, kiedy inni mówią o Tobie źle, kiedy jesteś dobrym i złym rodzicem i kiedy nim w ogóle nie jesteś – czyż nie jest to częścią natury człowieczeństwa?

Z reguły, większości z nas wydaje się, że zasługujemy na miłość kiedy jesteśmy dobrzy tzn. postępujemy zgodnie z wewnętrznym kompasem etyki i moralności, wartości wyższych. Jednocześnie nikt z Nas jak dotąd nie spełniał tego warunku przez 100% swojego życia i każdemu zdarzyło się podejmować decyzje, z których nie jest dumny. Gdzie w takim razie jest granica naszej wartości, ile możemy nabroić, aby być wartościowymi ludźmi? Otóż taka granica nie istnieje, a wartość Nasza jako istot jest wymiarem nieograniczonym żadnymi warunkami. Dlaczego? Jesteś człowiekiem tzn. jesteś w ciągłym w procesie rozwoju, dojrzewania, stawania się w związku z czym, to wszystko są przejawy procesu rozwoju, doświadczania życia w pełnym wymiarze, bez czego rozwój czyli nauka nie byłyby możliwe.

CO MOGĘ Z TYM ZROBIĆ?

Umiejętność dostrzegania wartości i piękna w każdym człowieku jest właściwością pojawiającą się naturalnie na pewnym etapie rozwoju osobistego.

Tych, którzy jej doświadczają zachęcam do dzielenia się tym z innymi, aby ułatwić im wejście w odpowiednią perspektywę i kontekst w którym taki sposób doświadczania i postrzegania stają się możliwe.

Tych, którzy jeszcze tego nie poczuli zachęcam do otwartości na przyjęcie nowej perspektywy, na której mogą jedynie zyskać.

Ach te zmiany… nieodłączny element życia. Kto z Nas nie próbował choć raz w życiu wprowadzić świadomie jakiejś zmiany – diety, pracy, związków itd. Postanowienia noworoczne stały się już groteskową klasyką. Dziś kilka słów na temat tego, gdzie skierować uwagę, aby celnie zdiagnozować to, co uparcie trzyma nas w statusie quo.

Wszelaka profilaktyka i edukacja w przypadku np. chociażby nawyków prozdrowotnych skupiają się na obszarze kosztów jakie ponosimy uskuteczniając niekorzystne zachowania i nawyki oraz korzyści, jakie możemy osiągać wprowadzając prozdrowotne zmiany do naszego codziennego planu dnia. Jest to wiedza z reguły powszechna, uniwersalna, łatwo dostępna. Podobnie jest w większości innych sytuacji, kiedy podejmujemy racjonalne decyzje o zmianie np. pracy. Rozumiemy, że w nowej zarobimy więcej, mniej wydamy na dojazdy ponieważ firma jest ulokowana bliżej naszego miejsca zamieszkania, może mamy tu większą szanse na awans. Co w takim razie powoduje ten nieprzyjemny opór przed podjęciem zmiany? Zupełnie jakby w miejscu trzymał nas jakiś niewidzialny magnes, a żaden dzień nie był odpowiedni na zrobienie pierwszego roku. W pewnym momencie zaczynamy się zastanawiać, czy wszystko z nami w porządku? To przecież pozornie nieracjonalne. Czy jesteśmy jednak szaleni?

Oczywiście, że nie. Sprawa jest dość prosta. Jeśli tkwisz w jakiejś sytuacji, a nie jesteś szaleńcem, zapewne zyskujesz z niej jakieś korzyści, których nie dostrzegasz lub którym do tej pory nie nadawałeś aż tak wysokiej rangi. One są tym, co trzyma Cię za kostki, abyś nie odleciał zbyt daleko.

Z drugiej strony być może w tej nowej sytuacji jest coś, co Cię od niej odstrasza? Być może pomimo, że wiele zyskujesz tracisz coś innego, jakieś inne wartości, może opór wynika z lęku, obaw przed nowym, podjęciem ogromnej odpowiedzialności, samotnością, poczuciem, że na to nie zasługujesz, że to niemoralne, poczuciem zdrady, straty, przymusem konfrontacji z niekoniecznie komfortowymi faktami o sobie, czy innych ludziach. Często bywa tak, że kiedy rozwijamy się i decydujemy na ucieleśnienie koniecznych dla naszego rozwoju zmian życiowych, do naszego nowego życia nie wejdą za nami nasi najbliżsi. Mogą nie być na to gotowi, mogą funkcjonować w innych wartościach, przekonaniach, poczuciu powinności tkwienia w jakimś starym systemie. Czasami nasz osobisty sukces jest podświadomie odbierany jako zdrada wymierzona w innych ludzi z którymi do tej pory wspieraliśmy się razem we wspólnej niedoli. Każdy podejmuje własną osobistą decyzję dotyczącą własnego życia.

Bywa także tak, że stan docelowy pomimo że pożądany, nie wpisuje się w poczucie tożsamości, obraz siebie i przekonania osoby dążącej do zmiany.

CO MOGĘ Z TYM ZROBIĆ?

  1. Pomyśl o zmianie, którą chciałbyś wprowadzić do swojego życia od jakiegoś czasu.
  2. Przyjrzyj się, jakie korzyści czerpiesz z sytuacji w której się aktualnie znajdujesz, a którą chciałbyś zmienić. Co Ci zabezpiecza, daje ta sytuacja, te stan, przed czym Cię chroni, czego nie musisz itd. Z jakimi wartościami i potrzebami wiążą się te korzyści?
  3. Kiedy już zlokalizujesz korzyści płynące z aktualnego stanu i wartości oraz potrzeby z nimi związane, zrób listę sposobów na jakie możesz dostarczać sobie tych samych korzyści, realizować te same wartości i potrzeby poprzez inne zachowania. Co innego mogę robić, aby zapewnić sobie tą samą wartość poprzez inne zachowanie, w innym miejscu, z innymi ludźmi itd. W ten sposób łatwiej będzie Ci się uwolnić od starych nawyków, ponieważ nie pozostawisz pustki, która mogłaby wołać o wypełnienie.
  4. Przyjrzyj się celowi, który chcesz osiągnąć. Wyobraź sobie, że to już się stało i poczuj stan w jakim się znajdujesz. Co czujesz? Jakie to emocje? Czy są tylko pozytywne? Czy może czujesz jednak płynący podskórnie lęk, złość, smutek, poczucie straty, bezsilności… Przyjrzyj się, co to takiego? Jakie przekonania stoją za tymi emocjami? Czy one są racjonalne? Czy jesteś gotowy na podjęcie zmiany na takich warunkach? Tymi emocjami i przekonaniami należy się zająć i zaopiekować jeszcze przed rozpoczęciem wdrażania zmiany – a w zasadzie to jest pierwszy krok na drodze do realizacji Twojej zmiany. Jeśli przez niego nie przebrniesz, prawdopodobnie uruchomisz zachowania auto-sabotujące i podświadomie sam sobie będziesz utrudniał dokonanie zaplanowanej zmiany. A uwierz mi, zawsze znajdzie się jakiś problem na drodze do jej realizacji. Pytanie tylko, czy szukasz przeszkód, czy rozwiązań.

Życzę Ci abyś w lekkości manifestował i ucieleśniał wszystkie korzystne dla Ciebie zmiany. Czasami wystarczy chwila wglądu, a czasami utrudnienia wynikają z bardziej złożonych czynników. Trzymam za Ciebie kciuki lecz jeśli czujesz, że chciałbyś aby wesprzeć Cię w tym wyzwaniu, serdecznie zapraszam Cię do kontaktu.

Ponoć życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co jest w środku. A co jest w Twoim? Co Ty na to, jeśli powiem Ci, że to Ty jesteś swoim pudełkiem czekoladek? To Ty nadziewasz je tym, co sam masz w środku?

Każdemu z nas zdarzyło się choć odrobinę w życiu ponarzekać. Na zły los, innych ludzi, niesprawiedliwe życie itd. Niektórzy z Nas są w tym temacie bardziej doświadczeni od innych. Każdy z Nas doświadcza w życiu różnego rodzaju trudnych czy niespodziewanych sytuacji, relacji i z reguły mamy jasne rozumienie i uzasadnienie tego, czego doświadczamy w życiu. Dziś razem mam nadzieję poddamy Nasz sposób postrzegania otaczającej nas rzeczywistości rewolucji. Rewolucja będzie polegała na tym, że spojrzymy w zupełnie innym kierunku. W kierunku z którego tak naprawdę pochodzi zabarwienie, ocena i jakość naszego świata – mówiąc Naszego, mam na myśli każdy indywidualnie swojego własnego. Tylko patrząc na źródło naszych interpretacji będziemy w stanie wyjść poza iluzję, którą sami tworzymy. Mam nadzieję, że ostatecznie Nam wszystkim uda się patrzeć na wszystko jako na coś co po prostu jest, takie jakie jest. Do rzeczy…

Co słyszysz / widzisz kiedy partner / partnerka mówi, że dziś nie ma ochoty na zbliżenie? Odrzucenie, smutek i złość, czy zmęczonego człowieka i troskę.

Co widzisz kiedy patrzysz na dziecko krzyczące i rzucające się na podłodze? Złośliwca, który wymusza coś na Tobie, czy zdezorientowane dziecko, które potrzebuje pomocy, bo nie ma pojęcia, jak poradzić sobie z tym, co czuje.

Co widzisz spotykając grupkę śmiejących się osób? Drwiących z Ciebie drani, czy beztroskich młodych ludzi, którym kwitnie życie towarzyskie.

Wszystko co spostrzegamy i oceniamy, oceniamy zawsze według własnych wzorców, doświadczeń, przekonań. To co wypowiada Twój współrozmówca to jedno, zupełnie czym innym jest to, co z tego rozumiesz Ty – będzie to zależne od Twojej interpretacji intencji tej osoby, a Twoja interpretacja zależy od Ciebie. Ludzie przepełnieni złością, będą uważali, że inni robią im wciąż na złość. Ludzie przepełnieni lękiem, we wszystkim dostrzegą zagrożenie. Ludzie chowający urazę, czy poczucie winy, będą wszystkich oceniać i karać. Ludzie przepełnieni radością, znajdą zawsze okazje do radości. Ludzie przepełnieni wdzięcznością, żyją w obfitości. Ludzie żyjący w poczuciu braku, bez względu na to ile dostaną, będą nieszczęśliwi.

Zawsze doświadczamy siebie – nie innych ludzi bezpośrednio, nie inne sytuacje bezpośrednio, ale tego wszystkiego doświadczamy poprzez siebie, bezpośredni kontakt mamy tylko z sobą samym.

CO MOGĘ Z TYM ZROBIĆ?

Rozejrzyj się w swoim świecie – Jak on wygląda i czym jest wypełniony? To co dostrzegasz z zewnątrz jest dokładnie tym, czym Ty sam emanujesz od środka. Wiele jest więc prawdy w powiedzeniu, że aby zmienić świat, należy zacząć od siebie samego. Uważam, że ma to znaczenie dosłowne i daje efekty natychmiastowe. Zajrzyj więc do środka siebie samego, a dopiero wtedy Twój świat się zmieni. Odpowiedzi szukaj zawsze w sobie. Próby wpłynięcia na otoczenie, innych ludzi z reguły kończą się fiaskiem, ponieważ nie do nas należy decyzja o tym, co zrobi inny człowiek. To jak walenie głową w mur. Tylko na siebie na siebie samych mamy realny wpływ, przez co praca nad sobą przynosi miarodajne efekty.

Cieszy mnie obecnie panujący trend ukierunkowany na rozwój osobisty, duchowy. Każda inwestycja czasu, energii, uwagi, pieniędzy skierowana na siebie i swój rozwój jest zawsze dobrym wyborem, przynoszącym zwielokrotnione zyski, obfitość i niebywale podnosi jakość naszego życia. Przyjemnie jest patrzeć na ludzi, którzy coraz bardziej są świadomi, wolni, radośni, spełnieni i zwyczajnie spokojni.

Kiedy jednocześnie celem tego rozwoju jest obrany przez nas przyjemny i komfortowy stan świadomości, doświadczania świata i naszego sposobu istnienia w świecie, a będzie on w sposób naturalny konsekwencją naszego rozwoju, droga ta prowadzi także przez doświadczanie tego co niekomfortowe, niekoniecznie przyjemne, właśnie tego co powinniśmy doświadczyć, pojąć i przeformułować, tego co blokuje nasz naturalny stan życia w pokoju, radości, obfitości, miłości. Ta droga to zauważanie i akceptacja naszych cieni, obciążeń, trudnych emocji nadanie im uwagi, uszanowanie, wyciągnięcie lekcji i podziękowanie za obecność w naszym życiu, po czym świadomy wybór adaptacyjnych wzorców doświadczania i zachowań, wspierających nasze życie. To przytulenie tych cieni, przed którymi uciekamy lub się ich wstydzimy i brzydzimy, włączenie i rozpuszczenie w naszej osobowości / jaźni. One zauważone i „skonsumowane” mogą dopiero spełniwszy swoje zadanie się przetransformować. W innym przypadku będą nas gonić całe życie, kiedy zamkniemy drzwi, wejdą oknem. Jeśli zechcemy żyć tylko tymi wzniosłymi emocjami i doznaniami te niższe i nieprzyjemne, jeśli się z nimi nie zapoznamy i nie uznamy ich będą nadal ściągały nas w dół, nie pozwolą latać w chmurach, jak kula przytwierdzona do nogi. Rozwój jest po części jak karczowanie gęstego lasu z mnóstwem cierni i cieni, kiedy wytniesz część bluszczu nie dość, że zobaczysz słońce, to jeszcze z tego bluszczu i gałęzi zbudujesz wygodny hamak, czy drabinę.

Dlaczego o tym piszę? Chcę zwrócić uwagę na pewne pułapki, jakie czekają na nas na drodze do rozwoju, to między innymi sposób w jaki ten rozwój pojmujemy, a jaki jest kreowany przez część dzisiejszych autorów, trenerów itd. Pojawienie się wzniosłych emocji, spokój wewnętrzny, radość, pewność siebie, wysoka jakość życia są naturalnym efektem rozwoju, w którym pozbywamy się jednocześnie cieni i chmur, zasłaniających nasze docelowe słoneczko. Jeśli jednak skupisz się jedynie na samym słoneczku i efekcie docelowym, nie karczując gęstego lasu możesz przez wiele lat kręcić się w koło i stać w miejscu.
Nie raz słyszę od klientów „tak, wiem nie powinienem tak czuć, to głupie, bez sensu, złe…”. Bardzo Cię proszę – Uznawaj i szanuj własne emocje, odczucia, doznania. To wyraz szacunku, akceptacji i zaufania do siebie samego, bez których trudno będzie dać krok na przód. Nie zmienisz tego, czego nie uznajesz i nie akceptujesz. Czy jesteś może szalony? Nie? W takim razie Twoje odczucia i emocje pojawiły się z jakiegoś powodu i mają swój sens. Zamiast je oceniać jako głupie i nieuzasadnione zaproś je grzecznie do siebie, uznaj je, zaakceptuj, przyjrzyj się im i możesz zaczynać prace nad swoim rozwojem. Teraz będzie się działo…

Uwaga ! Nie daj sobie wmówić, że musisz w zupełności i natychmiast pozbyć się negatywnych emocji, czy myśli. Negując je i uciekając przed nimi jedynie pogarszasz swoją sytuację. Przyjrzyj się im kiedy przychodzą i zaopiekuj się nimi. Nie oceniaj, nie osądzaj, przyglądaj się im z dystansu, z miłością i empatią. Kiedy się nimi zajmiesz, zapewne szybko nie powrócą, poczują się uznane, docenione, spełnią swoją funkcję. Nigdy więcej nie będą stanowiły dla Ciebie podłoża lęku czy zagrożenia, nawet jeśli kiedyś je jeszcze spotkasz na swojej drodze, będą znajomym, który przynosi konkretną informację. Będziesz wolny. Będą oswojoną i przetransformowaną, zasymilowaną częścią Ciebie.

Obserwuję także ogromny nacisk na sukces. Coraz większa ilość trenerów ogłasza, że każdego nauczy osiągania sukcesów, że jeśli jeszcze nie jesteś majętny, uśmiechnięty cały dzień, nie pracujesz na samozatrudnieniu i nie robisz zawsze tego na co masz ochotę… to… No właśnie co? Czym jest sukces dla Ciebie? Być może dla Ciebie sukcesem nie jest samotna podróż dookoła świata i pełna niezależność, może Ty spełniasz się jako sprzedawca, artysta czy nauczyciel z powołaniem lub matka trojga dzieci i jesteś szczęśliwa, kiedy umorusane mordki ze szczerym uśmiechem biegną do Ciebie z buziakiem. Nie mierzmy się wszyscy jedną miarą.

Sukces jest czymś, co osiąga się wewnątrz, to nasze subiektywne poczucie, że jesteśmy w życiu na właściwym miejscu, to pewność siebie, to radość z pracy którą wykonujemy, kultywowanie i realizacja na co dzień wartości, które dla nas są najważniejsze. Celem nie jest przymusowe osiągnięcie sukcesu według wzoru narzuconego przez masmedia.

Życie mieni się wszystkimi kolorami tęczy, należy przez nie płynąć z nurtem, nie pod prąd. Przyjmuj to co do Ciebie przychodzi w życiu, wykorzystuj szanse a resztę odpuszczaj. Życie to nie walka z emocjami, myślami z samym sobą. Używając siły tworzysz opór i tracisz cenną energię. Życie to przyjmowanie i doświadczanie tego co przychodzi w lekkości, radości i z pożytkiem dla siebie i innych.

Nie musisz być idealny – bądź każdego dnia odrobinę lepszy niż poprzedniego.

Naprawdę idealnie jest, kiedy jesteś prawdziwy – prawdziwie sobą. Ta prawda o sobie jest uzdrawiająca i pozwala Ci stawać się ciągle coraz lepszą wersją siebie. Tylko poprzez akceptacje siebie całego i miłość własną dokonasz zmian w sobie.

Nie musisz być najlepszy, zawsze będzie ktoś lepszy w danej dziedzinie – bądź lepszy od siebie samego z poprzedniego dnia.

Nie musisz być idealnym rodzicem – bądź kochającym i obecnym rodzicem.

Nie musisz zawsze odnosić sukcesów. Możesz popełniać błędy i upadać – lecz powinieneś zawsze podnieść się na nowo i iść dalej.

Popatrz na tytuł wpisu „Wystarczająco i prawdziwie”. Jesteś wystraczający jako prawdziwy, a prawdziwym będąc, jesteś coraz lepszy.

Relacja jaką budujemy z naszym ciałem jest niezwykle istotna dla utrzymania zdrowia fizycznego, psychicznego – szeroko pojętego stanu homeostazy tj. równowagi w ciele i emocjach. Korzystajmy z niej i uczmy się języka, jakim posługuje się nasze ciało, ponieważ ono nieustannie wysyła do nas szalenie ważne informacje. Odpowiednio i na bieżąco reagując na nie możemy cieszyć się dobrym zdrowiem, samopoczuciem i długim życiem. Dlatego też serdecznie zapraszam Cię w podróż do poniższego artykułu…

Większość z Nas kojarzy pojęcie traumy z intensywnymi, nagłymi wydarzeniami najczęściej o drastycznym przebiegu, takimi jak: wypadek, wojna, napaść, pożar itp. Bardzo słusznie, gdyż są to sytuacje potencjalnie traumatyzujące.

Zwróć proszę uwagę, że zazwyczaj posługuję się określeniem „potencjalnie” traumatyzujące – ponieważ to, że ktoś brał udział w wydarzeniu, sytuacji tego typy wcale nie jest jednoznaczne z tym, że doznał traumy i teraz doświadcza zaburzeń funkcjonowania z nią związanych. Znaczna część świadków i uczestników takich sytuacji radzi sobie z ich przeżyciem prawidłowo w naturalny sposób, pewna grupa ludzi doświadcza czasowych trudności, a przy wsparciu otoczenia i nabyciu nowych umiejętności wraca do równowagi, a jedynie część spośród uczestników potencjalnie traumatycznych wydarzeń potrzebuje wsparcia specjalisty, który w odpowiedni sposób pokieruje procesem powrotu do równowagi i adaptacyjnych sposobów przeżywania i radzenia sobie.
Na to, jak ten konkretny człowiek zareaguje na tak trudną i wymagającą sytuacje ma wpływ co najmniej kilka różnych czynników np. typ temperamentu, zasoby jakimi ten człowiek dysponuje w tamtym momencie jako narzędzia i zasoby z których mógłby skorzystać, jego świadomość tych zasobów oraz jego stan psychofizyczny z jakim wchodzi w daną sytuację., jakim zapleczem wsparcia społecznego dysponuje i czy posiada umiejętność i wewnętrzne przyzwolenie na korzystanie z niego, przekonania dotyczące jego własnych możliwości oraz wyobrażenia o sobie, innych ludziach i świecie itd…. można by długo wymieniać. Jest to istotne, a dlaczego wyjaśni się w dalszej części tekstu.

Wróćmy teraz do pierwotnej myśli: nagłe, intensywne, ograniczone w czasie, silnie stresujące wydarzenia będące bezpośrednim zagrożeniem życia lub zdrowia to tylko jedna z grup doświadczeń, jakie mogą zapoczątkowywać rozwój reakcji potraumatycznych. Okazuje się, że właśnie te spektakularne sytuacje, mrożące krew w żyłach są potencjalnie i statystycznie łatwiejsze do domknięcia niż traumy złożone i rozwojowe oraz w pewnym sensie mniej szkodliwe niż długotrwały, chroniczny stres, potrafiący zasiać spustoszenie w naszym organizmie doprowadzając do nieodwracalnych zmian w funkcjonowaniu układu hormonalnego, wydzielania neuroprzekaźników w ośrodkowym układzie nerwowym czy zapoczątkowując choroby przewlekłe. I o ile absolutnie nie bagatelizuję tego rodzaju przeżyć – jak trauma typu I (sytuacyjna), są one bowiem źródłem doświadczeń wykraczających intensywnością i treścią poza normalne, zwyczajowe funkcjonowania człowieka, o tyle pragnę dziś, tutaj zwrócić Twoją uwagę na dużo bardziej złożone traumy, rozwojowe.

Dlaczego to ważne? Tego rodzaj traum doświadcza znaczna część społeczeństwa, często nie zdając sobie z nich sprawy. Nie wiedzą bowiem, czemu mogliby przypisać trudności których doświadczają, a bywa też tak, że nie zdają sobie sprawy, że można żyć i funkcjonować inaczej, ponieważ funkcjonują tak, odkąd pamiętają. Dzieje się tak często dlatego, że tego typu doświadczenia sięgają czasów naszego dzieciństwa i wynikają ze sposobu, jaki najbliższe nam osoby budowały z nami relacje, jak nas traktowały, czy były dostępne i responsywne. Poprzez te pierwsze doświadczenia budowania relacji z rodzicami powstaje nasze wyobrażenie o sobie, innych ludziach, świecie, o tym co należy, a czego lepiej nie robić oraz budujemy zasoby które są naszą tarczą ochronną w przyszłości. Jeśli ta pierwsza, podstawowa relacja będzie opierała się na zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa, a nasze potrzeby fizyczne i emocjonalne będą zaspokajane będziemy w stanie budować w przyszłości podobne relacje, w poczuciu że ja i inni także są ok, a świat jest w miarę stały i bezpieczny.
Podłożem do nadbudowania traumy w przyszłości może być zaniedbanie ze strony opiekuna i niezaspokajanie podstawowych potrzeb małego dziecka, które samo nie jest w stanie o nie zadbać. Wszelakiego rodzaju sytuacje przemocy czynnej ale i biernej, która jest zazwyczaj skrzętnie ukrywana takie jak: molestowanie seksualne, oscentacyjne ignorowanie, poniżanie itd.

To właśnie wtedy – w dzieciństwie, tej pierwszej relacji powstają zasoby z których korzystamy radząc sobie z traumatycznymi doświadczeniami w późniejszych latach życia. Wszelakie nieprawidłowości w relacji z głównym opiekunem (najczęściej to mama) powodują, że brak nam umiejętności do radzenia sobie z emocjami, korzystania ze wsparcia społecznego przez co w obliczu trudnych i wymagających wydarzeń stajemy bezradni jako dorośli. Osoby o dobrym zapleczu zasobów osobistych maja bardzo wysokie szanse na samodzielny i szybki powrót do równowagi po silnie stresujących wydarzeniach. Osoby, które nie zostały wyposażone w dzieciństwie w ten cudowny dar bezwarunkowej miłości i opieki stanowią często grupę osób, która najsilniej i często w nieadaptacyjny sposób reagują na sytuacje traumatyczne w późniejszym życiu.

Sytuacja diagnozy traum rozwojowych jest o tyle patowa, że dla ochrony siebie samego, własnego ja, aby przetrwać te niezwykle trudne sytuacje odcinamy się od nich i emocjonalnie i pamięcią wydarzeń które miały miejsce, nadając im narracje w której nasz opiekun jest przecież dobry – „musi” dla Nas taki być w tamtym czasie, ponieważ od niego zależy nasze przetrwanie, taka wizja rzeczywistości staje się na tamten moment „bezpieczniejsza”. Sytuacje jeszcze bardziej utrudnia fakt, że tego typu zaniedbania i wydarzenia często nie mają tak spektakularnego przebiegu, jak pożar czy wojna, co niezwykle utrudnia ich identyfikacje. W konsekwencji wielu z Nas potrafi latami funkcjonować ze skutkami doświadczeń traumatycznych nie zdając sobie sprawy ze źródła swoich dolegliwości.

W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć trzy główne grupy objawów związanych z odczuciami płynącymi z ciała, które mogą stanowić część doświadczeń osób po doświadczeniach traumatycznych.

W związku z przeżywaniem chronicznego stresu, powielaniem autodestrukcyjnych wzorców przeżywania i zachowania może dojść do dysregulacji psycho-biologicznej. Oznacza to, że nie tylko emocje, ale przeróżne funkcje regulujące pracę całego organizmu mogą zostać rozregulowane. Najczęściej dochodzi do zaburzenia pracy gruczołów odpowiedzialnych za wydzielanie hormonów związanych z doświadczaniem stresu (przysadka mózgowa, tarczyca, nadnercza). Wzrasta wtedy na stałe poziom wydzielanego kortyzolu, który utrzymuje organizm w stanie ciągłej gotowości, wstrzymując jednocześnie procesy naprawcze w komórkach ciała. Często pojawiają się przy tym emocje złości, strachu, bezradności, frustracji, które ponieważ nie są akceptowane społecznie, a przecież dana osoba z założenia nie posiada zasobów i narzędzi do radzenia sobie z nimi tłumi je. Tak tłumione emocje, niczym przeciążenie sieci elektrycznej przyczyniają się bezpośrednio do powstania zaburzeń pracy układu krążenia, oddechowego czy pokarmowego. Mogą pojawiać się także zmiany skórne. W zasadzie zdecydowana większość obserwowanych w dzisiejszych czasach chorób, zaburzeń pracy organizmu ma właśnie psychosomatyczne podłoże. W związku z tym, praca psychotraumatologa nie raz polega na współpracy ineterdyscyplinarnej z lekarzami różnych specjalności, bardzo często endokrynologami.

Kolejną grupą objawów na które chcę zwrócić uwagę jest brak zrozumienia odczuć płynących z ciała – brak reprezentacji odczuć cielesnych. To tak jakby ciało posługiwało się językiem, którego jego właściciel nie rozumie. Takie osoby nie potrafią odróżnić doznać somatycznych od odczuć w ciele związanych z powstającymi w nim emocjami. Podam przykład dla lepszego zrozumienia: W normalnej sytuacji jesteśmy stanie ocenić, czy trzęsą nam się ręce ponieważ stresujemy się zbliżającą się rozmową, czy jest nam zimno ze względu na niską temperaturę otoczenia. Nie musimy się nad tym zastanawiać, aby ocenić czy przyspieszone bicie serca wynika z radości, strachu czy aktywności fizycznej. W konsekwencji dochodzi do zupełnie nietrafnego reagowania na napływające z ciała bodźce i zdarza się np. zajadanie emocji. Takie osoby najczęściej doznania płynące z ciała – swoje stany fizjologiczne tłumaczą różnymi czynnikami zewnętrznymi. W bardziej skrajnych przypadkach dochodzi do odcięcia się od doznań płynących z ciała oraz aleksytymii – niezdolności do różnicowania emocji. W takiej sytuacji niezwykle trudno zrozumieć co dzieje się z samym sobą, o co chodzi ludziom dookoła, trudno budować bliskie relacje i swobodnie poruszać się w sytuacjach towarzyskich wychodzących poza utarte, zachowawcze i kurtuazyjne wzorce zachowań i sytuacji.

Innym charakterystycznym objawem bywa dysregulacja wrażliwości na ból. Wygląda to w zaiste ciekawy i nietypowy sposób – otóż dana osoba może reagować bardzo silnie na jeden rodzaj bodźców, a na inne nie reagować w ogóle. W takiej sytuacji może dojść do tzw. analgezji postresowej – zniesienia czucia bólu. Często, kiedy dochodzi do takiej sytuacji, dana osoba szybko odkrywa, że jej czucie jest jakby odrętwiałe, zamrożone i aby dostarczyć sobie doznań, aby cokolwiek poczuć sięga po wręcz ekstremalne w odczuciu innych sytuacje i bodźce np. sporty ekstremalne, ryzykowny ostry seks. Pozornie taka osoba może funkcjonować normalnie, odłączone czucie powoduje, że podczas wykonywania czynności dnia codziennego, zachowaniem steruje swego rodzaju awatar – autopilot, który wie, jak należy zachowywać się w danych okolicznościach, co jest uznawane społecznie, jak zachowują się inni, jak powinno się wykonywać dane czynności.

Zakres zjawisk i sposobów funkcjonowania charakterystycznych dla reakcji potraumatycznych jest oczywiście znacznie szerszy, różnorodny i bogaty. Ja w tym miejscu skupiłam się na wybranych związanych z informacjami jakie wysyłają nasze ciała.

Wzrost świadomości źródeł objawów zjawiska traumy, którego jak szacuje część specjalistów doświadcza lekką ręką połowa społeczeństwa, a zgodnie z niektórymi szacunkami zdecydowana większość sam w sobie jest wartością nieocenioną.

Jeśli udało Ci się dzięki temu wpisowi lepiej zrozumieć samego siebie, swoje ciało lub osobę ci znaną, bliską niezmiernie się cieszę. Jeśli odnajdujesz tę wiedzę jako przydatną, wartościową lub inspirującą – podaj dalej. Niech wszystkim żyje się coraz lepiej.

Zapewne każdy z Nas grał lub słyszał o dziecięcej zabawie w skojarzenia. Polega ona na tym, że jedna osoba wybiera dowolne słowo, a kolejna jak najszybciej podaje inne słowo będące skojarzeniem do poprzedniego. Słowa nie mogą się powtarzać. Niewinna zabawa dla zabicia czasu, wykorzystująca specyfikę organizacji i pracy ośrodkowego układu nerwowego.

Co to właściwie są skojarzenia? Nasz mózg odbierając i kodując nowe bodźce, informacje kategoryzuje je i włącza w sieć dotychczas uzbieranych przez nas doświadczeń i wiedzy. Nowej informacji nadaje nazwę, znaczenie i przyporządkowuje ją pod względem wielu różnych jej cech. W mózgu oddzielnie zapisywane są informacje dotyczące kolorów, kształtów, dźwięków, emocji itd. Każda z tych kategorii posiada własną szufladkę. Wyobrazić sobie, że małe dziecko po raz pierwszy w życiu spotyka psa. Powstaje więc nowy zapis dotyczący tego stworzenia – reprezentacja psa. Ten ślad pamięciowy, z czasem jak dziecko obcuje z psem, łączy się z innymi kategoriami w jego mózgu – zupełnie tak, jakby symbol psa posiadał wiele, wiele długich rączek, którymi sięga do innych symboli i się z nimi łączy np. pies trzyma za rękę hasło „puchaty”, „szczekanie”, „zabawa”, „buda” itd. w zależności od tego, jakie doświadczenia dziecko zbierze w kontakcie z psem lub czego się o nim dowie. Te rączki są połączeniami neuronalnymi pomiędzy sieciami komórkowymi w ośrodkowym układzie nerwowym i to właśnie one powodują, że kojarzymy ze sobą różne słowa, przedmioty, sytuacje, miejsca itd.

Z czasem, kiedy dziecko spotka kolejnego i kolejnego psa stworzy abstrakcyjną reprezentację psa do której przyporządkuje każdego nowo spotkanego psa. Aby to nastąpiło musi zacząć różnicować jego cechy – postrzegać różnice i podobieństwa, aby móc odpowiednio odróżnić kategorie psów od kategorii innych przedmiotów i zwierząt. Także z czasem zbierania doświadczeń każda kategoria staje się coraz lepiej dookreślona i posiada coraz więcej rączek łączących ją z cechami i wszystkim tym, co współwystępowało w kontakcie z psem. Taki proces zachodzi nieustannie. Kiedy spotykamy na swojej drodze coś nam wcześniej nieznanego powstaje nowy zapis, nowa kategoria, nowa reprezentacja. Z czasem reprezentacja wyciąga kolejne rączki łączące ją z nowymi doświadczeniami i wiedzą, jaką zebraliśmy w kontakcie lub w kontekście właśnie tej konkretnej reprezentacji tj. słowa, przedmiotu, miejsca… itd.

Nasz mózg cały czas uzupełnia swoją sieć informacyjną tworząc nowe połączenia oraz modyfikując te dotychczasowe, jeśli zachodzi taka potrzeba. Ostatecznie całość wiedzy i doświadczeń musi być spójna – a przynajmniej do tego dąży nasz aparat psychiczny. Bardzo nie lubi sprzeczności, ponieważ tkwienie w dysonansie poznawczym kosztuje nas dużo energii. Dlatego też, czasem zachodzi potrzeba modyfikacji jakiegoś zapisu w taki sposób, aby całość była spójna i logiczna (przynajmniej z naszego punktu widzenia). Dzieje się tak na przykład w sytuacji, kiedy dowiadujemy się że tkwiliśmy w błędzie na jakiś temat.

Ta nieustanna plastyczność naszego mózgu, będąca podstawą uczenia się jest naturalną i niezwykle cenną zdolnością. Funkcjonuje także, wręcz nadaktywnie u osób z doświadczeniami i wspomnieniami traumatycznymi, gdzie przyczynia się do pewnego charakterystycznego i uciążliwego dla tych osób zjawiska.

Szczególny sposób zapisu zdarzenia traumatycznego potrafi utrudnić życie, tym bardziej im więcej czasu mija od tego zdarzenia. Już wyjaśniam. Ponieważ sytuacja potencjalnie traumatyczna jest nasycona silnymi emocjami lęku, strachu, bezradności powoduje to bardzo wyraźny i silny zapis doznań i emocji dotyczących danej sytuacji. Właśnie z tymi emocjami dana osoba łączy wszystko to, co było obecne w danej sytuacji, wszystko czego doświadczyła, widziała, myślała itd. – wszystkie te reprezentacje są automatycznie połączone rączką ze sobą nawzajem i emocją strachu i poczuciem zagrożenia w jej sieci pamięci i skojarzeń. U takich osób dochodzi do nadmiernej konsolidacji pamięci urazu pod wpływem stresu.

Co dzieje się następnie? Dochodzi z czasem do coraz większej generalizacji pierwotnych reprezentacji, które dana osoba pamięta ze zdarzenia. To mechanizm generalizacji bodźca i reakcji. Problem polega na tym, że w przypadku osób posiadających traumatyzujące wspomnienia i reakcje ta generalizacja dotyczy bodźców które wywołują reakcje traumatyczne. Bodźce neutralne a występujące podczas traumatycznego zdarzenia ulegają generalizacji i same zaczynają wywoływać lęk. Powstają fałszywe skojarzenia bodźców neutralnych z wyzwalaniem reakcji ucieczki i unikania – strachem.

Sieć strachu w traumie

Posłużę się przykładem, aby lepiej zobrazować ten proces. W dniu 1 września 2004 roku w Biesłanie na terytorium Osetii Północnej w Rosji został przeprowadzony atak terrorystyczny na szkołę. Szkoła w Biesłanie została opanowana przez grupę uzbrojonych terrorystów należących do sił czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa. Dla świadków tamtych wydarzeń pierwotnymi bodźcami traumatyzującymi, wywołującymi strach, bezradność byli terroryści i broń – nazwijmy to pierwszym kręgiem bodźców. Z czasem zauważono, że jednak bodźce, które same z siebie nie stanowiły zagrożenia, ale były obecne w tamtej sytuacji także wywoływały reakcje traumatyczne i ponowne doświadczanie tamtych zdarzeń – były to bodźce kojarzone z tamtym wydarzeniem, ponieważ były w nim obecne np. mundurek szkolny, sala gimnastyczne (tam przetrzymywano dzieci), balonik, zapachy, dźwięki itd. – nazwijmy to drugim kręgiem. W kolejnym 3 kręgu bodźców teoretycznie neutralnych lecz jednak wywołujących reakcje traumatyczne poprzez kojarzenie z wydarzeniem były wszystkie pamiątki, zdjęcia, podobne miejsca, oglądanie podobnych sytuacji w telewizji… itd. Kolejne kręgi stanowiły bodźce kojarzone z bodźcami kojarzonymi z traumą.

W ten sposób powstaje istna „sieć strachu” w której powstają nieprawidłowe powiązania między bodźcami, reakcjami na te bodźce oraz znaczeniami nadawanymi tym bodźcom i reakcjom.

W takiej sytuacji bodźce pierwotnie neutralne wyzwalają ponowne przeżywanie zdarzenia traumatycznego – wyzwalają stany i reakcje traumatyczne jak w kontakcie w pierwotnie i realnie zagrażającym bodźcem np. terrorystą – przez co utrwalają traumę. Taka sieć strachu podtrzymuje objawy Zespołu Stresu Pourazowego poprzez jego utrwalanie w ponownym ciągłym odtwarzaniu doświadczenia na nowo. Całą sytuację utrudnia fakt, że bodźce związane z traumą bardzo łatwo ulegają aktywizacji przez czynniki wewnętrzne i zewnętrzne tzn. coraz szerszą siecią skojarzeń należących do sieci strachu oraz intruzywnie nawracających myśli i obrazów.

Jeśli miałeś kiedykolwiek kontakt z osobą która doświadczała traumy typu I zapewne zwróciłeś uwagę na to, że reaguje lękiem i napięciem w sytuacjach, które inni odbierają jako zupełnie bezpieczne i neutralne. Ponieważ generalizacja bodźców traumatycznych wciąż postępuje w pewnym momencie obejmuje przedmioty i sytuacje codziennego użytku a całe codzienne otoczenie staje się potencjalnie zagrażające. W Polsce u osób które doświadczyły czasów wojny często można zauważyć reakcje lęku i napięcie kiedy słyszą nadlatujący samolot, niespodziewany, nagły dźwięk lub kiedy niezapowiedziany gość puka do drzwi. Takie osoby nieustannie trzymają w domu zapasy żywności w obawie przed głodem, a często przechowują je w dziwacznych, trudnodostępnych dla innych osób miejscach.

Wokół pamięci utarło się i funkcjonuje co najmniej kilka powszechnie znanych przekonań. Zwykliśmy uznawać, że jeśli o czymś nie pamiętamy to zapewne nie było to niczym ważnym, czy istotnym dla nas. Ot jakiś nic nie znaczący drobiazg. Zakładamy, że jeżeli coś jest dla kogoś istotne na pewno szybko o tym nie zapomni. Z drugiej strony chyba każdy z nas doświadczył w życiu uczucia pustki i czarnej dziury w pamięci z której nie jesteśmy w stanie zupełnie nic wydobyć w chwili silnego stresu np. podczas egzaminu. Zdarza się, że pamiętamy szczegóły sprzed wielu lat, a nie możemy przypomnieć sobie co robiliśmy trzy dni temu. Pamięć jest niezwykle istotną zdolnością naszego organizmu oraz niezwykle interesującą. Sprawa wygląda jeszcze ciekawiej, kiedy przyjrzymy się temu, jak funkcjonuje nasza percepcja i pamięć w sytuacjach silnie stresujących czy potencjalnie traumatycznych.

Dlaczego to takie istotne? Sposób w jaki odbieramy i zapisujemy informacje w sytuacjach silnego pobudzenia, czyli to co dzieje się już na etapie odbioru, selekcji i zapisu informacji decyduje o tym co zapamiętaliśmy (zapis pamięciowy, podobnie jak to w jaki sposób postrzegamy, jest zawsze subiektywny i nigdy nie jest idealną kopią pierwotnego wydarzenia), czy informacja ta będzie dla nas dostępna na zawołanie, czy będzie podlegała dalszym modyfikacjom, na ile będzie dla nas pomocna, czy wręcz przeciwnie.

Kwestia pamięci w pracy nad traumatycznymi, czy stresującymi wspomnieniami jest istotna także dlatego, że cała praca odbywa się na tym, co człowiek zapamiętał jako prawdziwe. Zupełnie nieistotne jest to, co zdarzyło się w rzeczywistości, ponieważ na daną osobę wpływa realnie to, co sama spostrzegała i zapamiętała. Możesz skorzystać z tej cennej informacji i kiedy zdarzy Ci się wejść w dyskusje z bliską Ci osobą na temat tego co się wydarzyło, co ktoś powiedział a co nie, zamiast próbować na siłę udowodnić swoją rację, posłuchaj co zapamiętał z danego wydarzenia Twój rozmówca, ponieważ właśnie to powoduje jego obecne emocje, przekonania i zachowania i tym należy się zaopiekować, aby rozwiązać sytuację.

Okazuje się, że w sytuacji bardzo silnego stresu proces zapisu informacji w naszych mózgach oraz wydobycia istniejących już wcześniej wspomnień ulega zaburzeniu. Abyś mógł lepiej zrozumieć, co takiego się dzieje, pozwolę sobie na krótkie wprowadzenie w obszary psychoneurologii:

Podczas zdarzenia kodujemy informacje na dwa różne sposoby równolegle, to znaczy informacja biegnie w naszym mózgu jednocześnie dwiema różnymi drogami, co odpowiada dwóm rodzajom pamięci.

Pamięć zdarzeń traumatycznych

Dlaczego o tym pisze? Proszę spójrz na infografikę. Okazuje się, że wraz ze wzrostem pobudzenia wydajność pamięci emocjonalnej także wzrasta. To oznacza, że im bardziej jesteśmy pobudzeni, zestresowani, zaskoczeni tym wierniej i intensywniej zapisujemy to co czujemy w takiej sytuacji. Podczas wydarzenia potencjalnie traumatycznego z największymi szczegółami zapisujemy w pamięci swój stan.

Jednocześnie pamięć narracyjna tzn. pamięć wydarzeń, nazwanych i logicznie uporządkowanych faktów, kontekstu tego co się działo jest najbardziej wydajna kiedy jesteśmy średnio pobudzeni, czyli zmobilizowani, nie znużeni ale jednocześnie też nie odczuwamy zbyt silnego stresu. Kiedy napięcie jest zbyt małe ( jesteśmy znudzeni wykładem) oraz kiedy napięcie niebezpiecznie wzrasta (sytuacje zagrożenia) nasz pamięć faktów i kontekstu zaczyna szwankować.

W związku z tym, w sytuacjach potencjalnie traumatycznych często dochodzi do zjawiska amnezji psychogennej – nie pamiętamy ciągu wydarzeń, która moglibyśmy dobrze nazwać i opisać. Pamięć jest wyrywkowa i fragmentaryczna, tunelowa (wąskie postrzeganie wycinka rzeczywistości), a jednocześnie bardzo szczegółowa. Jest jak lampa błyskowa, można porównać ją do zlepka, zbioru wyjętych z kontekstu chwil, urywków – ślad pamięciowy nie jest bowiem zorganizowany w spójną całość, a jest pamięcią doznań i emocji. Pozornie nagle (kiedy napotkamy jakiś bodziec, który kojarzymy z daną sytuacją) możemy odczuwać silne emocje, różne doznania z ciała, przypominamy sobie wyrwane z kontekstu momenty, dźwięki, zapachy… Może więc dojść do przywołania śladu pamięciowego ale nie do jego rozpoznania – stanowią one bowiem dwa odrębne procesy. Taki zapis śladu pamięciowego zdarzenia traumatycznego nazywa się zapisem sensomotorycznym i afektywnym.

Ogromnym minusem takiej sytuacji jest jego właściwość tj. brak możliwości zmiany takie zapisu, przekształcenia go w narrację poddającą się modyfikacji, a przez co uwolnienia zapisanych w nim silnych emocji i doznań (jest to celem terapii i staje się możliwe przy wykorzystaniu odpowiednich technik). W normalnych warunkach za każdym razem kiedy przypominamy sobie wydarzenie, jego pierwotny zapis ulega modyfikacji. Dzięki tej zdolności – plastyczności pamięci staje się ona bardziej wydajna, możemy kategoryzować wspomnienia i nie jesteśmy zmuszeni do przechowywania jej szczegółów oraz odtwarzania ich wielokrotnie w niezmiennej formie z całym ładunkiem doznań jakie ze sobą pierwotnie niosły. Wiedza staje się uporządkowana i skategoryzowana – pasuje do całości zapisu jaki mamy w głowie – tzn. nasz świat, my sami i inni ludzie są w naszym przekonaniu w miarę spójni i przewidywalni. Wspomnienia traumatyczne zaś pozostają niezmienne, zamrożone i zapisane oddzielnie, odizolowane od całej reszty naszych wspomnień i wiedzy. Inaczej mówiąc – normalnie dzieje się tak, że lewa półkula mózgu nazywa, tłumaczy i nadaje znaczenie temu, co przeżywa prawa półkula. W przypadku wspomnienia traumatycznego lewa półkula nie ma dostępu do przeżyć prawej półkuli mózgu, nie może więc się do nich odnieść co wywołuje nawracające niekontrolowanie wspomnienia – flash back’i , niepasujące do kontekstu sytuacji i nielogiczne pobudzenie, lęk, złość, dezorientację itd.

Badania neuroobrazowe nad Zespołem Stresu Pourazowego uwidaczniają zmiany w zakresie: hipokampa (zahamowanie neurogenezy, zmniejszenie objętości), ciała migdałowatego (zwiększenie objętości – duża aktywność) oraz kory przedczołowej („wyłączenie”).

Warto wspomnieć o jeszcze jednym istotnym czynniku. O tym jak wiele i co będziemy w stanie zapamiętać decyduje także nasz temperament (*temperament to właściwość układu nerwowego, która decyduje o tym w jaki sposób przetwarza on informacje, emocje… ). Pewne cechy temperamentu wpływają na to jak przebiega konsolidacja doświadczeń traumatycznych w pamięci autobiograficznej tzn. w jaki sposób są one wdrukowywane nasz dysk twardy i jak się mają do wspomnień, które były tam już wcześniej. Dużą rolę odgrywa tu nasza reaktywność – tzn. to z jaką siłą reagujemy na docierające do nas bodźce. Naszą sytuację określa tu stosunek siły stymulacji (czyli tego jak bardzo jesteśmy bodźcowani przez otoczenie, jak wiele się wokół nas dzieje) do siły naszej reaktywności. Sytuacją najkorzystniejszą jest taka w której jesteśmy odpowiednio stymulowani tzn. doświadczamy sytuacji, które są dla nas wyzwaniem, któremu jesteśmy stanie sprostać, a jednocześnie jesteśmy nisko-reaktywni – tzn. nie reagujemy nazbyt silnie, a raczej umiarkowanie. Mówiąc prościej najkorzystniej dla zdrowia jak i dla wydajności pamięci jest kiedy osoba o dużej wytrzymałości i niskiej wrażliwości doświadcza umiarkowanej stymulacji. Kiedy jednak taka osoba dostaje odżycia lekko w kość, ryzyko zaistnienia zaburzeń pamięci, czy zdrowia psychicznego jest dla niej wciąż o wiele niższe niż dla osoby wysoko-wrażliwej tj. takiej, która reaguje silnymi emocjami na nawet umiarkowanie zagrażające sytuacje.

Dla lepszego zobrazowania specyfiki działania percepcji i pamięci w sytuacjach traumatycznych posłużę się studium przypadku.

Historia dotyczy 30-letniej kobiety o imieniu Zofia. Podczas kiedy jej partner przytulał ją i jednocześnie chwytał za ręce, tak że ograniczał jej swobodę ruchu czuła bardzo silny niepokój, napięcie i nieprzemożną potrzebę, aby wyswobodzić się z jego objęcia. Kiedy zaś wychodził z domu, a ona w nim zostawała wpadała w stany lękowe graniczące intensywnością z paniką. W trakcie wywiadu z psychologiem nie przypominała sobie żadnych wydarzeń ze swojego życia, które mogłyby być związane ze zgłaszanymi objawami. Ich związek określała jako bardzo dobry, do partnera miała zaufanie i nie była w stanie logicznie wyjaśnić swoich reakcji. Ostatecznie źródłem opisanych doświadczeń okazały się być wydarzenia, które miały miejsce kiedy Zofia była w wieku 3 miesięcy i w związku z koniecznością przeprowadzenia zabiegu spędziła dobę w szpitalu pod opieką personelu bez obecności matki, co wymusiły ówcześnie panujące standardy opieki szpitalnej. W związku z charakterem przeprowadzonego zabiegu medycznego oraz tym, że dziecko płakało bardzo intensywnie Zofia została przywiązana przez personel szpitala za ręce i nogi do łóżeczka. Należy tu wyraźnie podkreślić, że już sam fakt odizolowania niemowlęcia od bezpośredniej obecności matki na kilkanaście godzin, w obcym otoczeniu bez bieżącego zaspokajania potrzeb dziecka stanowił już czynnik traumatyzujący – dla niemowląt i małych dzieci zapewnieniem bezpieczeństwa i przeżycia jest obecność i responsywność głównego opiekuna tj. najczęściej matki. Odizolowanie matki od dziecka w takich warunkach jest z jego perspektywy porzuceniem i stanowi bezpośrednie zagrożenie życia z powodu niemożności zapewnienia realizacji podstawowych potrzeb fizjologicznych i emocjonalnych, niezbędnych do przeżycia. Zofia znajdowała się w tamtym momencie swojego życia w wieku, w którym hipokamp nie miał możliwości utrwalić tych wydarzeń w pamięci narracyjnej, pamięci zdarzeń, za to emocje i stan w jakim się znajdowała zapisał się intensywnie w jej pamięci (charakterystyczne dla pamięci zdarzeń traumatycznych). W konsekwencji w dorosłym życiu za każdym razem kiedy najbliższa jej osoba tj. jej partner wychodził z domu na nowo przypominała sobie i przeżywała opuszczenie przez matkę na szpitalnym oddziale i bardzo realnie odczuwała niepokój związany z zagrożeniem jej życia. W sytuacji, kiedy partner ją przytulał Zofia wracała do traumatycznego stanu i momentu kiedy przerażona i bezradna leżała przywiązana do szpitalnego łóżeczka.

A jak Ty sięgasz pamięcią wstecz?

cross